niedziela, 26 kwietnia 2009

Nietuzinkowa magia kolorów

Jako wierna fanka francuskiego kina melodramatycznego postanowiłam opowiedzieć dziś nieco o jego cechach charakterystycznych biorąc pod uwagę film Jean Pierre Jeuneta „Amelia”.

„Amelia” to baśniowa wręcz opowieść o skrytych marzeniach Amelii, która pragnie w przyszłości być kimś wyjątkowym i pomocnym. Samotne dzieciństwo dziewczynki ma ogromny wpływ na ukształtowanie jej charakteru. Już jako dorosła osoba Amelia żyje w wyimaginowanym świecie marzeń. Pokutnie przyjmuje rolę pomocnej „Matki Teresy”, odpychając od siebie myśli o samotności, które stłumione- niekiedy dają o sobie znać. Bohaterka naiwnie spełnia ludzkie marzenia, po to by ludzie stali się szczęśliwsi. Pewnego dnia wpada na nieśmiałego mężczyznę Ninie i wreszcie zaczyna dążyć do spełnienia własnych marzeń oraz odkrycia wielkiej miłości, która pomoże jej pokonać odwieczne poczucie osamotnienia.
Historia kończy się happy endem, a mimo to fabuła wygląda niebanalnie, czego często nie można powiedzieć o filmach produkcji amerykańskiej.

W filmie „Amelia” zauważyć można cechy charakterystyczne dla większości francuskich filmów. Są to między innymi- niepowtarzalność, niesamowitość ( w każdym z filmów opowiadana jest odrębna historia, kreacje bohaterów są tak różnorodne, że nie ma tu typowej schematyczności). Codzienność ukazywana jest „niecodziennie”, zdarzają się nietypowe wydarzenia, które często wprowadzają magiczny nastrój (kino amerykańskie opiera się na typowości, traktuje widza praktycznie jak istotę nie myślącą - powielając w wielu filmach ten sam schemat).
Kino francuskie charakteryzuje po mistrzowsku dobierana ścieżka dźwiękową. W „Amelii” są to soundtracki Yanna Tiersena, doskonale dodające filmowi sensu, niekiedy romantyzmu, a czasem również szczyptę intrygi.

W melodramatach olbrzymie znaczenie mają inteligentne dialogi jak i milczenie, które mają pozwolić odbiorcy na własną refleksję i przemyślenia. Niekiedy występują również niedopowiedzenia, które dają dla kinomanów prawdziwe pole do popisu, jeśli chodzi o kwestię „dopisania własnego scenariusza” (i ta cecha francuskiego kina sprawia, że bardzo często do niego wracam).


W „Amelii” olbrzymią rolę odgrywa gra kolorów i świateł, niesamowitość symboliki kolorów, form i kształtów. Za przykład można tu podać samą postać tytułowej bohaterki, która jako osoba dorosła jest ucieleśnieniem dziecięcej niewinności i naiwności, co jest zaznaczone nie tylko przez doskonałą grę aktorską Audrey Tautou, lecz także poprzez ubiór bohaterki (ubierała się na czerwono i nosiła zbyt duże trzewiki- co może nam pozwolić na skojarzenie Amelii z Czerwonym Kapturkiem).
Wielobarwność nadaje filmom wydźwięk bajeczny, baśniowy i ma cudowną moc przenoszenia widza do świata „zza ekranu”.
Faktycznie -bardzo często podczas oglądania wytworów kina francuskiego, pochłonięta magiczną siłą niebywale kolorowej rzeczywistości mam wrażenie, że nie istnieje mój realny świat, lecz rzeczywistością jest to, co dzieje się na ekranie.
Możliwość „przenikania za ekran” pozwala wewnętrznie przeżyć fabułę filmu przez co przyjmuje on poniekąd postać fizyczną, jednocześnie zachowując swą fantastyczną mistyczność.


Podsumowując moje rozważania na temat francuskich melodramatów pragnę zaznaczyć, iż jest to moja subiektywna ocena. Być może dla innych większą wartość stanowi kino amerykańskie, czy też po prostu filmy francuskie nie wzbudzają u nich pozytywnych emocji…
Ja jednak za głosem wielu krytyków filmowych, doceniam spontaniczność, nieoczywistość i ciepło, a także swoisty surrealizm, doceniam i wyróżniam francuskie kino, jako me ulubione.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz